162 KM -  CSORNA – MURSKO SREDISCE [HR]

 

Złapaliśmy wiatr w sakwy i sprawnie przejechaliśmy przez piękne Węgry, pokryte słonecznikowymi pejzażami.

Zaraz po wkroczeniu na słoweńskie ziemie naszym oczom ukazała się piękna góra położona nad miastem i zagospodarowana winnicami, sadami i kolorowymi ogrodami. Dzień dobiegał końca, a złote, coraz szybciej zachodzące słońce zmuszało nas do znalezienia noclegu. Wpadliśmy na pomysł, że dzisiaj, po kilku dniach podróży i spania w syfie, warto byłoby ogarnąć jakiś camping, aby zrobić pranie i naładować elektronikę. Zakupy w markecie plus pytanie się ludzi o drogę do campingu zajęły nam około godziny. Niestety, okazało się, że trafiliśmy na miejsce z basenami termalnymi wliczonymi w cenę pobytu (.. z których i tak byśmy nie mogli korzystać ze względu na godziny otwarcia), więc cena 14 euro za osobę, za umycie się i przespanie bez prądu, wcale nas nie urzekła. Pojechaliśmy więc dalej. Na miejsce na dziko w tym rejonie nie mogliśmy co liczyć, a 10km dalej znaleźliśmy się już na terenie Chorwacji. Mała miejscowość położona nad rzeką Mura. Na dworze zapadał zmierzch. W drodze wyjątku spotkało nas szczęście i pierwszy pensjonat, do którego trafiliśmy okazał się strzałem w dziesiątkę. Miła obsługa, na dole bar, każdy osobny pokój ze wspólnym balkonem i osobna łazienka z kompletem czystych ręczników. A to wszystko za cenę kilka euro wyższą niż cena kempingu. Zrobiliśmy więc pranie i kąpiel w ludzkich warunkach, zjedliśmy kolację i wyszliśmy pocykać kilka fotek oświetlonego nabrzeża Mury.

Wracając  zakupiliśmy piwo w barze pod pensjonatem i poszliśmy do swoich pokoi wyspać się na czymś bardziej miękkim niż karimata i gleba.




© 2014 Copyright & design by Mikołaj Kuropatwa. All rights reserved.